Czy raczej AZJATYCKIEGO TYGRYSA… Jak wieść głosi, a może legenda, na wyspę u południowego wybrzeża Półwyspu Malajskiego w XIII wieku przybył książę Sang Nila Utama. W zaroślach zobaczył duże, dzikie zwierzę i wykrzyknął: lew! (singa!). Osiedle, które tu założył nazwał miastem lwa : Singa-pura.
Tymczasem lwy nigdy nie zamieszkiwały tych terenów. Prawdopodobnie książę zobaczył tygrysa. Właściwa nazwa dla Singapuru byłaby więc – miasto tygrysa. Tym bardziej, że obecnie jest to obecnie obok Hong-Kongu, Tajwanu i Korei Południowej najszybciej rozwijająca się gospodarka świata, zaliczana do Czterech Azjatyckich Tygrysów. Jest trzecim państwem na świecie pod względem dochodu na mieszkańca (per capita) i pierwszym pod względem dynamiki rozwoju.
Pierwsze wrażenia
Po wyjściu z singapurskiego lotniska podróżnik czuje się jak w łaźni. Sprawia to uderzenie fali wilgotnego ciepła, a właściwie gorąca. Wyspa leży 137 km od równika i każdego dnia, czy to w lipcu, czy w styczniu, temperatura osiąga ponad 310 C. Nocą nie spada poniżej 220 C. Dwa wielkie oceany, parując z obu stron, zapewniają dużą wilgotność i częste, choć krótkotrwałe deszcze. Taki klimat zapewnia bujny i szybki wzrost roślin tropikalnych. Z obu stron szosy pyszni się zieleń. W taksówkach singapurskich natomiast przyjemny chłód. We wszystkich klimatyzatory wyrzucają ostry strumień zimnego powietrza.Singapur widziany z Oceanu
Klimatyzacja jest też we wszystkich budynkach. Komfortowa temperatura jest także w autobusach, we wszystkich liniach nowoczesnego metra i w ogromnych, domach towarowych Singapuru tworzących przyjazne, często uczęszczane, ciągi komunikacyjne.
Najdłuższy wymiar głównej wyspy Singapuru wynosi 36 km. W tym jednym z najmniejszych państw świata jest ponad 5 milionów mieszkańców. Dwa razy więcej corocznie odwiedza Singapur. Są to głównie turyści, ale również osoby związane z biznesem,.
To wielkie miasto jest prawdziwą atrakcją turystyczną. Wrażenie robi już sam kształt i rozmieszczenie wieżowców. Dbałość o wygląd ulic, budynków, zieleni nie ma sobie chyba równej na świecie. Wszystko wygląda tak, jakby wczoraj było wykonane czy wczoraj umyte. Wszystko jest czyste do obrzydliwości, żadnego brudu, żadnego bałaganu.
Jeszcze 200 lat temu było to małe, zaniedbane osiedle, w którym mieszkało tylko tysiąc osób, głównie tubylców. Rozwój Singapuru zapoczątkował Thomas Stamford Raffles, który przybył tu w roku 1819 jako reprezentant British East India Company celem założenia w południowej części wyspy portu przeładunkowego. Z gęsto pokrytej tropikalnym lasem wyspy uczynił dynamicznie rozwijające się miasto. Wkrótce Singapur stał się kolonią brytyjską i światowym centrum eksportu gumy uzyskiwanej wówczas na plantacjach kauczuku. Położenie Singapuru w cieśninie przez którą przepływają statki płynące z Oceanu Indyjskiego na Pacyfik lub w przeciwną stronę, stało się istotnym czynnikiem jego rozwoju, szczególnie od czasu otwarcia na wschód Kanału Sueskiego.
W czasie II wojny światowej Singapur zajęli Japończycy. Dokonali licznych zniszczeń, wymordowali tysiące Singapurczyków. W 1963 roku Singapur przestał być kolonią brytyjską i stał się częścią Malezji. Dwa lata później parlament malezyjski, w obawie o rosnącą przewagę Singapuru nad Kuala Lumpur i o dominację innych grup etnicznych nad Malezyjczykami. jednomyślnie podjął uchwałę o odłączeniu Singapuru od Malezji. Teraz mają chyba czego żałować.
Malezyjczycy istotnie są w Singapurze mniejszością. Około 75% ludności to emigranci przybyli z dalekich Chin. Są tu jeszcze duże grupy Hindusów, Tamilów, Europejczyków, ale jest to głównie miasto chińskie, chociaż mieszkańcy nie uważają się za Chińczyków, tylko za Singapurczyków.
Państwo rygorystycznych praw i zakazów
Republika Singapurska to państwo rygorystycznych praw i zakazów. Państwo, w którym istnieje kara śmierci, kara chłosty oraz stosuje się ogromne kary pieniężne nawet za drobne przewinienia. Na początku istnienia republiki kradzieże i rozboje były codziennością. Plagę tę zlikwidowano bezwzględnością kar sądowych. Wykonano wiele wyroków śmierci, także za rozboje i kradzieże.
Podobno za kradzież półtora dolara złodziej został skazany na 2 lata więzienia. Za żucie gumy na ulicy, splunięcie na chodnik, przejście ulicy w miejscu nie przeznaczonym, rzucenie papierka albo peta grozi mandat równowartości 2 tysięcy złotych. Dwóch obcokrajowców namalowało graffiti na wagonie kolejki. Jednego złapano. Dostał 15 ratanowych batów i 2 miesiące więzienia. Drugi wyjechał, ale poproszono kraj, w którym przebywał, o jego ekstradycję.
W wysokości i nieuchronności kar leży sekret czystości Singapuru. Singapurczycy zaakceptowali ten rodzaj wewnętrznego terroru. Przyszło im to tym łatwiej, że maksymalny podatek dochodowy, jak i VAT na wszystkie produkty, wynoszą tu tylko po 5,5%, a co szóste gospodarstwo domowe posiada oszczędności przekraczające wartość miliona dolarów amerykańskich. Roczny przyrost produktu krajowego brutto (PKB) osiągnął w Singapurze niedawno 19,3%. Na 10 mieszkańców przypada 14 zarejestrowanych telefonów komórkowych ale tylko 1 samochód. Jest za to doskonale rozwinięta sieć komunikacyjna. Podatek za samochód wielokrotnie przewyższa jego cenę. Gdyby każdy mieszkaniec posiadał samochód wszystkie szosy i ulice Singapuru zostałyby zablokowane.
Singapurczycy otoczeni są doskonałą opieką zdrowotna i socjalną. Zadbano także o turystów. Już na lotnisku można zapytać o Free Singapore Tours i za darmo, z przewodnikiem, zwiedzić turystycznym autokarem całe miasto.
Nasze luksusy
Wspaniałe są tutaj także hotele. Z naszego pokoju hotelowego na 30-tym piętrze rozpościera się niezapomniany widok. W łazience wanna znajduje się pod samym oknem. Robimy dokumentalne zdjęcie. Za oknem fragment zatoki, a w bliższym planie bujna zieleń, na lewo eleganckie wieżowce.Widok na Singapur z hotelowej łazienki
Tak ciekawych i pięknych parków jak w Singapurze nie widziałem nigdzie na świecie. Drzewostan zupełnie odmienny od naszego. Na drzewach bujnie rosną rośliny pasożytnicze. Cały park, jak wszystko tutaj, idealnie zadbany.
W singapurskim ogrodzie botanicznym
W Singapurze jest największy na świecie ogród orchidei. Utrwalam na video setki ich odmian. W tej scenerii zaślubione pary robią sobie pamiątkowe zdjęcia. Panna młoda, z typową tu grzecznością, zgadza się na zdjęcie z natrętami z Polski.
Singapurska panna młoda w ogrodzie orchideii
Grzeczność widać tu na każdym kroku. Na ulicy czy w autobusie, nikt nikogo nie popycha. W zatłoczonych ciągach komunikacyjnych wszyscy chodzą tak, by nie dotknąć drugiego przechodnia. W wejściu do sklepu lub restauracji uśmiechem, rękami złożonymi, jak do modlitwy i głębokim skłonem wita nas zwykle miła panienka. Uśmiechem i zachowaniem wskazującym na pełne zrozumienie potraktował nas także personel Singapurskiego Safari Night, gdy spóźnieni, ostatni, po północy, opuszczaliśmy ten ogród.Nocne Safari
Singapurskie NNocne Safari to pierwszy taki pomysł na świecie. Obok znakomitego dziennego zoo w 1994 roku, na 44 hektarach, utworzono nocny ogród zoologiczny. Otwierany po zapadnięciu zmierzchu, zwiedzany kolejką lub pieszo, posiada ponad 1000 zwierząt 120 gatunków, oglądanych jakby w świetle księżycowym. Zwierzęta nie są w klatkach. Stworzono także wrażenie, że nie ma żadnych ogrodzeń. Co roku Safari Night odwiedza ponad milion osób.
Wycieczki
Turysta może mieć tu wiele dni wypełnionych atrakcyjnym programem zwiedzania. Można odbyć wycieczki do Indonezji, albo jednym z dwóch mostów pojechać do Malezji. Poza główną wyspą. Singapur składa się jeszcze z 65 małych wysp i wysepek. Ponad 5 km na południe leży urocza wysepka Kusu. Dopłynęliśmy na nią bogato zdobioną chińską dżonką.
Kusu to ulubione miejsce Singapurczyków na krótkie wypady i popołudniowe grillowanie. Na wyspie znajduje się pomnik przedstawiający dwa wielkie żółwie. Przypomina on historię o uratowaniu przez żółwie na swoich grzbietach dwóch topiących się w oceanie rozbitków: Chińczyka i Malajczyka. Uratowani postawili tutaj w podzięce dwie świątynie: taoistyczną i meczet.Taoistyczna świątyniaMeczet
W Singapurze współistnieją zgodnie wyznawcy wielu religii. Najwięcej jest buddystów, sporo mahometan, chrześcijan i taoistów. Spośród licznych świątyń za najciekawszą uznałbym taoistyczną. W schludnym, rozbudowanym China Town, w wielu miejscach jednocześnie, można obejrzeć chińskie występy artystyczne. W restauracji w Little India posłuchać dźwięków tęsknej muzyki i zobaczyć tańce hinduskie. W ostatnich latach powstały tu wielkie, eleganckie kasyna.W China TOWN. Chińczyk w paradnym stroju narodowym.
Cuda architektury singapurskiej
Ostatnio Singapur wzbogacił się o dwa ciekawe elementy architektoniczne. U wybrzeża wybudowano jego nowy symbol – Merlion , figurę przedstawiającą pół ryby i pół lwa. Z jego pyska wyrzucany jest szeroki strumień wody.Merlion
W Marina Bay na dachach trzech wysokich wieżowców położono jedną, wielką, owalną platformę, a na niej umieszczono baseny, plażę i urządzenia rekreacyjne.
Najbardziej znanym budynkiem jest Hotel Raffles, nazwany tak na cześć założyciela miasta. Zbudowany przez dwóch braci, Ormian, przybyłych z Iranu. Otworzony został w 1899 r. Od dawna więc jest symbolem luksusu. Ceny za nocleg już kilkanaście lat temu liczone były w tysiącach dolarów. Połowa pomieszczeń, to apartamenty. Każdy apartament ma podobno boya hotelowego, który w pobliżu czeka na polecenia gości.
Hotel posiada własny teatr i własne muzeum. To tutaj, w 1915 r. powstała receptura słynnego koktajlu – Singapore Sling. Autorem był tutejszy barman, Niang Tong Boon. Przez długie lata receptura drinku stanowiła tajemnicę hotelu. Przepis przechowywano w specjalnym sejfie.
Singapore Sling pity w restauracji hotelu Raffles jest pyszny, ma niepowtarzalny smak. Koktajl ten znajduje się w menu licznych lepszych barów i restauracji na całym świecie. Zamawiałem go później w wielu miejscach, ale wszystko to były nędzne podróbki.
Kto chciałby spróbować prawdziwego Singapore Sling powinien pojechać do Singapuru, albo zrobić go samemu. Zdradzę tajemnicę receptury. Zawiera 10 składników:
1. 30 ml ginu, 2. 120 ml soku z ananasa, 3.15 ml soku z limonki, 4. 7,5 ml likieru ziołowego Benedictine DOM, 5. 75 ml cointreau, 6. 10 ml grenadyny, odrobinę angostura bitters oraz 8. 15 ml sherry brandy. Do przybrania: kawałek ananasa i wiśnia (najlepiej kandyzowana).
Jest jeszcze w tej części świata jeszcze jeden, niemal zupełnie nam nieznany przysmak. Durian, zwany też rościanem. Kulisty, o kolczastej powłoce owoc wagi 3 – 4 kg, wiszący na gałęziach wielkich, 50 metrowej wysokości drzew. Śmiertelnie niebezpieczny, gdy urywa się z cienkiej szypułki. Wielki przysmak orangutanów i gibbonów.
Prof. Szczepan Pieniążek tak go opisywał: „Smak miąższu jest niezwykle wykwintny. Można się w nim doszukać sera śmietankowego i migdałów, sosu cebulowego i sherry. Miąższ rozpływa się w ustach. Im więcej się je, tym trudniej jest go się wyrzec. Krajowcy popełniali morderstwa dla zdobycia tych owoców”.
Przytaczam cudzą opinię, bo sam nie próbowałem. Z obrzydzenia. Wykonałem tylko fotografię owocu będąc w Malezji. Zresztą w miejscach publicznych Singapuru nie można go spożywać ze względu na nieprzyjemny zapach. Brak takiego zakazu powoduje, że malezyjskie miasta są nim przesiąknięte. Dla jego zobrazowania posłużę się cytatem: „Zapach duriana przypomina ścieki, odór onucek, odchodów zwierzęcych, zgniłą rybę i miejskie wysypisko śmieci w upalny dzień”.
Natomiast cały Singapur pachnie. Sklepy, restauracje, nawet ulice. Pachnie oficjalnie uznane za najlepsze na świecie lotnisko Changi, z którego opuszczaliśmy Singapur udając się liniami singapurskimi na malezyjską wyspę Penang. Tak pachnących wilgotnych i gorących ręczników i tak wykwintnego posiłku nigdy podczas licznych samolotowych podróży nam nie serwowano.