Na początku roku, tradycyjnie, stawialiśmy z mężem na wypoczynek na Krecie. Po raz trzeci, bo też jest to miejsce przez nas ukochane. A i nęcił wygodny lot z pobliskiego Świdnika. Lot – niestety – odwołano. Trzeba było zmienić plany na warszawski wylot. Naturalnie wybraliśmy Grecję, po raz pierwszy z Grecosem, kontynentalną. Jak zwykle serdecznie i profesjonalnie pomocna okazała się Danusia Stępień z lubelskiego Polbis Travel. Wskazała Hotel Golden Coast nieopodal Aten i Peloponezu, który tym razem postanowiliśmy poznać bliżej. Na początek nie obyło się bez nerwów. Z bagażu trzeba było ująć 3 kg. Odradzam więc innym zabieranie bagażu dwóch osób w jednej walizce! Potem zaczęły się już jednak same ochy i achy! Przelot liniami Aegean, to prawdziwa przyjemność. Karmią i poją jak dawniej. Punktualnie odlatują i przylatują.
Kalos oristate stin Ellada
Po bez mała trzech godzinach lotu, którego przebieg można było śledzić na monitorkach, a w przerwach delektować oczy pięknem sfilmowanych greckich wysp, znaleźliśmy się w Atenach. Powitali nas Grecosi i wskazali autokary. Po kilkudziesięciu minutach powitali nas recepcjoniści Golden Coast. Nasz bungalow znaleźliśmy wśród traw pampasowych, pod gigantyczną pinią z orkiestrą cykad. W nim spędziliśmy szczęśliwe chwile letniego wypoczynku. Wybrana przez nas forma All inclusive zawsze oznacza full wypas. Tutaj był on w wymiarze XXL. Momentami ogarniało nas przerażenie, że nasze wątroby tej obfitości jadła i picia nie wytrzymają. Idąc na kolejne posiłki składaliśmy sobie obietnice, że nic nie tkniemy. Kończyło się na obietnicach. Kuchnia grecka nie ma sobie równej, a ta goldenowska przeszła nasze najśmielsze oczekiwania.
Jedzenie jednak, to nie wszystko – ktoś powie. Może nie wszystko, ale jednak. Pora powiedzieć słów kilka o hotelu.Wybraliśmy bungalow, bo wtedy czujemy się jak u siebie. I czuliśmy się, bo nikt nam spokoju nie zakłócał gdyż był oddalony od głośnej, animacyjnej części hotelu. Sam hotel też robił dobre wrażenie. Lepsze niż oczekiwaliśmy mając w pamięci nieudane zdjęcia w Internecie i folderach. Chwalili go sobie też bardzo nasi znajomi z Katowic i Poznania.
Wszystkich, identycznie urzeka samo usytuowanie hotelu przy piaszczystej plaży na wyciagnięcie ręki. Plaży w palmach i kwitnących oleandrach, usytuowanej niedaleko od portowej miejscowości Nea Makri i trochę dalej w lewo – od Maratonu. Plaża umożliwia cudowne spacery nadmorską promenadą, obramowaną kolorowymi tawernami i prywatnymi domami letniskowymi. Jest, co oglądać, podziwiać też.
Grecja, Attyka czyli region, w którym tym razem się znaleźliśmy, jest miejscem, które unikatowo łączy tradycję z pięknem natury i architektury. Attyka obfituje, jakby w setki różnych światów. Każdy ma inną historię, inny krajobraz, odrębną kulturę oraz charakter. Wszystko to razem wzięte gwarantuje niezwykła doznania. Pozwala poznać Grecję od szeroko pojętej „kuchni”. Zgłębić jej różnorodne smaki. Odkryć uroki Hellady razem z jej mieszkańcami. Nam udało się i tym razem, grono greckich przyjaciół (tutaj ze wzruszeniem wspominamy Fotini – Futulę K. z rodziną) powiększyć o gościnną Joanę L. z Aten. Serdecznie Cię pozdrawiamy…. Odkrywamy Grecję na nowo
Szmaragdowe morze, słońce, piaszczysta plaża, wyśmienita kuchnia, to dla wielu są już wymarzone wakacje . My, należymy jednak do turystów ciągle żądnych nowych wrażeń. Z pomocą pilotów Grecosa mogliśmy tym razem zgłębić odrobinę piękna Peloponezu. Z wielu proponowanych wycieczek, że wspomnę – zwiedzenie wysp Poros, Hydry i Eginy, Aten w dzień i w nocy, Delf oraz Sunionu (te miejsca są już nam znane), wybraliśmy spotkanie z antyczną Helladą. Ruszyliśmy śladami mitów – poprzez Kanał Koryncki, Epidauros, Mykeny do Nafplio. Trasa przejazdu tą trasą jest naprawdę zachwycająca. Pochłania jeden dzień, gwarantując wspomnienia na lata.Na początek robimy zdjęcia Kanału Korynckiego, wielkiego osiągnięcia technicznego XIX w. Symbolu nowożytnej Grecji. Gdy patrzę w dół, podziwiając przepływające nim jachty i statki, kręci mi się w głowie. Daje o sobie znać nabyty lęk wysokości. Na pocieszenie, od Pani Pilot (uosobienie profesjonalizmu i wiedzy) słyszę , że skoro widzę w kanale – i jacht, i statek jednocześnie , to mogę być pewna szczęścia. Jestem!Pobyt w najlepiej do dzisiaj zachowanym i jednocześnie największym antycznym amfiteatrze w Epidauros, słynącym z idealnej akustyki poprzedza zwiedzanie muzeum archeologicznego będącego sanktuarium boga sztuki lekarskiej Asklepiosa. Z zainteresowaniem oglądamy narzędzia chirurgiczne i naczynia używane do terapii leczniczych ok. 2500 lat temu. Intrygująca jest też sama opowieść o Asklepiosie w wykonaniu naszej pani pilot. Oglądamy wykopaliska, wdychając lecznicze tutaj powietrze. O ileż łatwej jest potem pokonać schody Epidauros!
Z niecierpliwością czekamy na przejazd do Nafplio, pierwszej stolicy niepodległej Grecji. To jedna z hotelowych animatorek, Monika, nakłoniła nas do zwiedzenia miasta zakochanych. Teraz jesteśmy jej bardzo za tę podpowiedź wdzięczni.
Nafplio, rzymskie miasto (panowali tutaj Wenecjanie i Turcy), urzeka pięknem starówki. Wąskich, bardzo klimatycznych uliczek. Po drodze trafiamy na najlepsze tutaj lody.Wchodzimy na kataryniarza, po czym już sami błądząc po zaułkach zatrzymujemy się w bistro, by toast za udane wakacje spełnić ulubioną przez nas retsiną. Białym winem o żywicznym, piniowym smaku. Teraz, mamy nadzieję, polubili je również nasi znajomi z Grecji – sympatyczni katowiczanie i poznaniacy.
Nie tylko Nafplio pozostawiło trwały ślad w naszej pamięci. Zwiedzenie jednego z najstarszych miast Europy – Myken, to kolejny liczący się rozdział letniej opowieści. Wcześniej kopułowego, domniemanego grobu Agamemnoma. Pozostałości podobnych mu również.W Mykenach 3500 lat temu rozwinęła się najstarsza grecka cywilizacja na kontynencie europejskim. Obecnie podziwia się tutaj mury cyklopiczne oraz Lwią Bramę. A potem, już wracając Peloponez od innej strony. Przedmieścia Aten zwiastują bliskość bazy wypadowej – hotelu Golden Coast. Ten, przez dwa tygodnie był naszym drugim domem.
Chciałoby się tutaj jeszcze kiedyś wrócić…..
Grażyna Hryniewska