Tradycja teatru muzycznego, potocznie zwanego operetką sprawia, że większość z nas ten teatr traktuje jako muzę zdecydowanie lżejszą od opery. Jakież więc było zdumienie, gdy premierowy spektakl Teatru Muzycznego w Lublinie – „Queens of Opera”, przeniósł widzów w świat przebojów sceny wybitnie operowej od W.A. Mozarta począwszy (Czarodziejski flet) po G. Verdiego „La Traviata” skończywszy. Jakże niezbędny okazał się w tej sytuacji Stefan Munch w roli perfekcyjnie prowadzącego przez świat wielkich arii, duetów, scen baletowych czy chóralnych, składających się na niezapomnianą rewię muzyki operowej największych z największych mistrzów.
Tym, którzy nie mieli szansy być na premierze, gwoli zachęty do jej obejrzenia i to przy pierwszej nadarzającej się okazji dopowiem, że na oszałamiającą rewię operową złożyło się ok. 10 arii, od Mozarta poprzez Verdiego, Pucciniego, Czajkowskiego, Straussa, Saint-Saensa, Mascagniego, Masseneta, Gounoda, Leoncavallo po Gershwina. Nie było to łatwe zadanie dla artystów. Było to, na pewno, duże wyzwanie. Jednocześnie szansa wykazania się wyróżniającymi umiejętnościami wokalnymi. Głosami (sopran, mezzosopran, tenor, baryton), które docenią widzowie. Głosami, które są w stanie poruszyć serce słuchacza.Po latach,miałam okazję zachwycić się pięknym sopranem Iwony Sawulskiej. Cudownie zabrzmiał w arii Visi d’arte z Tosci. O ogólnej temperaturze odczuć świadczyły rzęsiste brawa widzów. Dodam, że Iwona Sawulska jest obecnie dyrektorem naczelnym Teatru Muzycznego w Lublinie, co tylko dobrze wróży jego repertuarowi! Będzie też okazja (taką żywię nadzieję)000 częściej ją słyszeć na scenie.
Koncert przebojów sceny operowej, za sprawą wszystkich lubelskich solistów, ich wysokich umiejętności wokalnych i aktorskich,pozwolił poznać smak ludzkich emocji- gwałtownych uczuć (miłości i nienawiści), skrywanych tajemnic, a i pragnień zemst. Były momenty niekłamanych wzruszeń.Wielkie arie, sprowokowały imponującą, operową bitwę na głosy. W tej nie było przegranych. Stąd pozwolę sobie wymienić wszystkich wykonawców. Na początek soprany: Annę Barską, Dorotę Laskowiecką, Iwonę Sawulską i Agnieszkę Wasilewską. Niezmiennie jestem pod wrażeniem głosu – Małgorzaty Kustosik (mezzosopran). Z tenorów, jak zwykle. oklaskiwałam Jakuba Gąskę, ale i debiutującego na lubelskiej scenie tenora z Kuby – Alejandro Augilera o urodzie rasowego Europejczyka. Jak zwykle braw nie szczędziłam barytonom – Kamilowi Pękali oraz Andrzejowi Witlewskiemu. Miło zaskoczyły mnie solowe popisy baletowe. Urzekł wdzięk i umiejętności Chisato Ishkawy w klasycznym pas de deux. Violettce Suskiej należą się szczególne brawa za choreografię. Nie zapomnę też długo duetu : Zuzanna Kidziak – Filip Krzyżelewski! Nestety nie mamy zdjęcia! Baletu jako całości.
Swoje, cenne pięć minut miał tym razem chór. Zabrzmiał znakomicie, w czym upatruję istotny udział Grzegorza Pecka. Bo głosy w nim były i są przednie.
Sukces „Queens of Opera”, to sukces Tomasza Biernackiego (kierownictwo muzyczne) oraz Magdaleny Baczyńskiej vel Mróz (scenografa i kostiumy).Wiele serca, ale i umiejętności złożyło się na niekwestionowany sukces” Queens of Opera”. Owacjom nie było końca. Z prawdziwą przyjemnością spełniłam toast w kuluarach!
Grażyna Hryniewska
Foto: Mieczysław Sachadyn