LUBELSKA MAGIA „ZACZAROWANEJ DOROŻKI” LUBELSKA MAGIA „ZACZAROWANEJ DOROŻKI”

Zupełnie dla siebie nieoczekiwanie ( na zaproszenie Joli Kozak), w miniony czwartek, odbyłam kulinarną podróż zaczarowaną dorożką, a właściwie w „Zaczarowanej Dorożce”. W lata dwudzieste ubiegłego wieku. W tym dniu bowiem  przy ul. Grodzkiej 1 (lubelska Starówka), otwarta została nowa restauracja z zapowiedzianymi klimatami tamtych lat.

W gościnnych progach witała zaproszonych gości  stylowa para. Zaraz potem drinkiem z cydru częstowali właściciele lokalu, p.p. Małgorzata i Marek Jochimowie. Jak na polonistkę z wykształcenia przystało pamiętam, że zaczarowana dorożka z popularnego wiersza K.I. Gałczyńskiego sprawiła, iż wszystko wokół ( w podtekście czytaj Kraków) wydawało się niezwykłe i magiczne. Ba, snem niemal, w którym elementy realistyczne i fantastyczne łączą się w harmonijną całość. Nie tylko więc dorożka i koń, ale i całe miasto. Z czarnomistrzem i szyldami reklamowymi w tle, specyficzną atmosferą.

 Lubelska „Zaczarowana Dorożka”, wnosi stare, ale przede wszystkim nowe wartości. Te ostatnie, Jak należało oczekiwać dla bywalców tego miejsca najistotniejsze – kulinarne .

Samo, kamienno-murowane , miniaturowe wnętrze mające budzić skojarzenia z gwiazdami tej miary, co Greta Garbo, Hanka Ordonówna czy Pola Negri, przepychem lat dwudziestych i trzydziestych, tych „ do wzruszeń będących pretekstem”, jak śpiewała przed laty Lidia Warzecha, ratuje styl lat dwudziestych dekoracyjnymi detalami. Grającym patefonem, koronkowymi serwetami, starym telefonem itp.

Na relacjonowanym otwarciu, p.p. Jochimowie, zadbali o jeszcze inne stylowe wrażenia. Był magik, kwiaciarka. Niespodzianki kulinarne. Prosiak zrobił furorę podobnie, jak tort bezowy. Restauracja ma jeszcze w karcie paryski z pochodzenia tort Fedora. Wszystko to dzieło szefa kuchni – Marcina Nieznaja i jego załogi.   Na tę chwilę warto już zasiąść w „Zaczarowanej Dorożce” przy jednym z 9 stolików i popróbować specjałów wzorowanych na starych przepisach. Warto zafundować sobie kulinarną podróż w czasie w autentycznie kameralnej atmosferze. O tym zapewniam, po czwartkowej degustacji suto serwowanych przez gospodarzy przysmaków, popijanych polskimi winami lub cydrem. Wypaleniu papierosa w stylowej cygaretce dla zdjęciowych potrzeb w wewnętrznym patio na  „ściance”. Patio, wkrótce powiększy restauracyjną przestrzeń ogrodowo.

Grażyna Hryniewska