Przez kilka minionych lat byłam niejednokrotnie zachęcana do skorzystania z dobrodziejstw terapii wód mineralnych, błota borowinowego oraz klimatoterapii litewskiego kurortu Druskienniki. Ciągle jednak było mi jakoś nie po drodze. Aż, w tym roku, przebywając w gościnnych , rodzinnych progach Augustowa , postanowiłam wykorzystać bliskość kurortu ( ok. 100 km) i jego europejski status, pozwalający na swobodne przekroczenie granicy. Decyzja do dzisiaj procentuje miłymi wspomnieniami. W pamięci pozostaje malowniczo położone miasto, otoczone czystymi jeziorami i Niemnem wijącym się meandrami przez same Druskienniki i okolice.
Obecnie już wiem na pewno, że Druskienniki są oazą wyjątkowego spokoju, gwarantującego sielski odpoczynek , ale i inne przyjemności. Rzec by można atrakcje. Magnesem numer jeden jest światowej klasy Aqua Park. Nowoczesne ośrodki SPA, zyskały już międzynarodowe uznanie, za sprawą okazałych i świadczących efektywne usługi lecznicze sanatoriów.
Oglądając sanatoria, parki wodne, zaplecze kulturalne Druskiennik (można z napowietrznej gondoli). trudno nie podzielać opinii, że warto tutaj przyjechać na podreperowanie ciała i duszy. Bo też jest co oglądać, podziwiać, żę wspomnę stara architekturę (niegdyś polskie domy, pensjonaty). Ba, powspominać…Mając w pamięci opowieści mojej przyjaciółki, której przodkowie byli niegdyś znakomitymi obywatelami Druskiennik, trafiłam też na miejscowy cmentarz. W najstarszej części z pomnikami upamiętniającymi żyjących na Litwie Polaków. A i wielu Polaków mieszka tutaj po dziś dzień. Kiedy więc chce się bez mapy trafić w określone miejsca, najlepiej zapytać o to przypadkowego przechodnia. Gdy szczęście dopisze będzie z nim można porozmawiać po polsku. Język rosyjski i angielski też jest przydatny, bo młodzi Litwini też nimi nieźle władają. Warto-podpowiadam- zajrzeć do miejscowych butików z wyrobami z bursztynu, ceramiką czy srebra. To ostatnie, w artystycznym, ekskluzywnym wydaniu- (AV 17 ) Gallery, zrobiło na mnie największe wrażenia.
Zaszliśmy też z mężem do polecanej restauracji nad jeziorem z fontanną i pięknym pałacykiem –muzeum w tle, by poznać smak prawdziwego , litewskiego chłodnika oraz cepelinów. Innymi słowy kartasczy. Polecają je tutaj w kilku smakowych wersjach. Wybraliśmy wersję tradycyjną czyli suto okraszone skwarkami. Bezproblemowe strawienie takiej bomby kalorycznej, gwarantuje , jak mniemam, lampka wytrawnego, czerwonego wina. Ochoczo, ją więc wypiłam!
Cóż pozostaje? Chyba już tylko polecenie innym zwiedzenia Druskiennik, a może nawet szukania zdrowia u ich źródeł.
Grażyna Hryniewska
PS. Jeśli mam być szczera, bardziej smakują mi kartacze augustowskie z nadzieniem mięsnym suto przyprawionym majerankiem . Dokładniej – Cioci Gieni. Na tego typu właśnie, zamieszczam oryginalny Cioci Gieni przepis:
KARTACZE
Ok. 3 kg ziemniaków obrać i starkować (zetrzeć na tarce). Wycisnąć przez gazę. Ostrożnie zlać odciśniętą wodę, by oddzielić pozostały krochmal. Ten koniecznie trzeba ponownie dodać do ziemniaków.
Do startych ziemniaków należy dodać ugotowane w ilości pół kilograma. Wymieszać je dokładnie razem i posolić.
Wcześniej, warto przygotować farsz. Do tego trzeba użyć – 1 kg surowego, tłustego, zmielonego mięsa wieprzowego. Trzeba je wyłącznie posolić, popieprzyć i doprawić majerankiem. To wszystko.
Na wrzącą, posoloną wodę wrzucać na bieżąco lepione kule ziemniaczane , na dłoni nadziewane farszem i dokładnie zalepiane. W ten sposób kartacze będą miały właściwą wielkość.
Gotować ok. 30 minut, uważając by kartacze zbyt mocno nie „bulgotały” w wodzie, ale też gotowanie ma być cały czas nie przerywane.
Kartacze po ugotowaniu układamy na półmisku suto okraszając skwareczkami ze słoniny ( dobrze jest je wcześniej posolić) z cebulką.
Smacznego!