Kiedy zaproszono mnie na występ Yellow Horse, nie przyznałam się, że nie znam zespołu reprezentatywnego dla ziemi nowosądeckiej. Pozostała ciekawość, jaki też poziom zespół reprezentuje. Czy wieczór z Yelow Horse zaspokoi oczekiwania ?A, że wcześniej postanowiłam w kawiarni artystycznej Szarotka wypić tradycyjnego grzańca nadarzyła się okazja luźnej rozmowy z trzema młodymi muzykami. 20-latkami ze Strzyżowa rodem. Skromnymi, sympatycznymi pasjonatami muzyki. Samorodnymi talentami nie kryjącymi się z nieznajomością nut.Nim Yello Horse zaczął występ prawie się zaprzyjaźniliśmy. Tym bardziej miło mi teraz powiedzieć, że od pierwszego dźwięku kupili moje ucho. Przestali być niewiadomą, są utalentowaną wiadomą.
Zespół tworzą – Paweł Soja (bas, wokal) i Dominik Cynar (gitary) – związani z grupą Steel Velvet oraz Mateusz Krupiński (instrumenty perkusyjne) . Trzej młodzi muzycy, których imiona na rockowej scenie nie są już anonimowe.Paweł, Dominik oraz Mateusz sięgnęli po estetykę amerykańskiego grania z przełomu lat ’60 i ’70: rock akustyczny, country, rockabilly, southern rock i soft rock . Tak też zabrzmiał Yellow Horse w Muszynie przebojami z repertuaru Gregga Allmana, Creedence Clearwater Revival, Young i Johnny Cash, Fleetwood Mac i Bon Jovi.Najważniejsze, że granie Yellow Horse to feeria wspaniałych, zapadających w pamięć melodii. Głos solisty robi duże wrażenie. Podobnie, jak dobry jego angielski, dykcja, tembr głosu. Wasza muzyka, was jednoczy i was z publicznością.
Brawo Chłopcy!!!Widziałam i słyszałam, że to, co robicie to prawdziwa pasja. Ja jestem pod wrażeniem . Dobrze, że mam waszą płytę. Będzie mi przypominać wspólne chwile w Muszynie.