Szczęsny czas…z Leszkiem Długoszem Szczęsny czas…z Leszkiem Długoszem

Nie po raz pierwszy zawitał do Lublina bard krakowski Leszek Długosz. Poeta, pieśniarz, kompozytor. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, student Wydziału Aktorskiego Państwowej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Dla mnie- po prostu Leszek. To z nim spędziłam najpiękniejsze lata młodości, jako że mój dom rodzinny, rodzinnym bywał i dla niego.Z Leszkiem Długoszem, bardziej niż z kim innym, wiążę wspomnienia lat  młodzieńczo najpiękniejszych i najszczęśliwszych. Zawsze pod opiekuńczym i przyjaznym okiem mojej Mamy – Aleksandry, a i ukochanej Babuni – Zofii. Te dwie mnie najbliższe istoty bliskim były, a i są nadal Leszkowi. Przypominają szczęśliwe chwile spędzone z Babunią, absolwentką warszawskiego Konserwatorium przy powojennie przywiezionym przez nią do Zaklikowa fortepienie Stenwahy. Na nim Babunia rozciągała moje małe, pięcioletnie dłonie, co w moim przypadku sfinalizowało się po latach grą utworów Chopina. W przypadku Leszka, dzięki jego wielu wrodzonym talentom mianem zakomitego pianisty i nauczyciela, aktora i literata, pieśniarza oraz kompozytora. Znanego powszechnie i uznanego wiele razy i przez wielu.W 1965 Leszek Długosz związał się z krakowskim kabaretem Piwnica Pod Baranami. Wcześniej, pierwszy gong na fortepienie Babuni stworzył  gong dla naszej młodzieżowo elitarnej, zaklikowskiej Piwnicy „Pod Pajęczyną” z siedzibą w moim domu rodzinnym.

W tym cudownym domu, dwie damy- moja Babunia – Zofia Szymejko i legendarna  postać Zaklikowa – Anna Nagórska bacznie obserwowały nasz rozwój intelektualny. Szlifowały nasz język francuski.Leszek Długosz, zwykł mówić  o Annie Nagórskiej, że „nauczyła go wszystkiego – jeść, siedzieć, czytać, pisać, oglądać i widzieć przyrodę i świat, wreszcie tworzyć”. Potem  wyfrunął w wielki świat, by zrobić karierę artystyczną. I ją zrobił! Nikt nie przesadza w komplementach nazywając go obecnie jedną z najbardziej twórczych osobowości „Piwnicy pod Baranami”. Naprawdę renesansową.  Wystarczy zajrzeć do Internetu, by się w jego imponujących dokonaniach artystycznych utwierdzić.

Mnie, ostatnie spotkanie w Lublinie w ramach VIII Lubelskich Spotkań  Poetyckich  „Strojne w Biel czyli Spotkania z Bazuną”, utwierdziło w przekonaniu , że Leszek Długosz nieprzerwanie zachwyca swoją  muzyczno-poetycką innością. Jego poezję ubraną niekiedy niepowtarzalna w brzmieniu muzyką własną, słucha się uważnie i  rozważnie. Z nietajoną przyjemnością.

Osobiście, Leszkowi Długoszowi, zawdzięczam po ostatnim spotkaniu wiarę, że  przyjaźń młodzieńcza  nie przemija i nic nie traci na kolorach. Obiecuję, że zgodnie z jego życzeniem przyjmuję zaproszenie „w tamte okolice i w tamten czas…Ten szczęsny czas”, jak napisał, dedykując mi książkę – „ Pod Baranami ten szczęsny czas…” Do zobaczenia…

                                         Grażyna Hryniewska

PS. Niedługo musiałam czekać na odpowiedź: ” GRażynko DRoga,  tak dzięki, zauważyłem a i ” na fejsie ” odpowiedziałem… ( co jeszcze dla mnie jest pewnym wyczynem ). Doprawdy,  wzruszyłem się i ja… TYle ożyło, wróciło, stanęło znowu przed oczami… MIeliśmy tam piękny  kawałek młodości… bujnej, swobodnej  pięknej i przyjaznej , w przyjaznym serdecznym gronie i w takimże otoczeniu , w przyrodzie dookoła nadzwyczjnie urodziwej.. NO i z planami . marzenaimi wtedy  tamtymi… ,Które przez całe życie, przecież nie chcą  nas porzucic… Hej, serdeczności…  Trzeba wrócic do bieżącej roboty , czyli , jak to się w moich pożniejszych czasach śpiewało w Piwnicy : ” Pchamy taczki „… :-) Lesze

= Nie natrzekam , mam mnostwo ciekawej jeszcze roboty. Oby tylko zdrowie … :) L