Stanisław Jan Dąbrowski (miło – kolega po piórze), promował ostatnio w Domu Kultury LSM swoją najnowszą książkę, bliżej – mały leksykon biograficzny -„Gwiazdy i Gwiazdeczki Kabaretu Czart”. Dla wielu uczestników wtorkowego wieczoru literackiego oznaczało to wdzięczne cofnięcie się pamięcią do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, mniej lub więcej zapamiętanych. Co istotniejsze, do powszechnie, raczej dobrze znanych osób. Bywało osobiście. Bardzo bliskich sercu. Nie zapomnianych, chociaż już w większości latami nieobecnych w świecie żywych…
Najistotniejsze momenty z ich twórczego, artystycznego życia znalazły pełne odbicie we wspomnianym leksykonie. Na prośbę autora, kilka fragmentów z opowieści o „Czartowcach”, zaprezentowali przed mikrofonem zaproszeni dziennikarze.
Cytowane z książki zdania plastycznie kreśliły sylwetki lublinian, których nazwiska na trwale wpisały się w historię bogatego życia kulturalnego naszego miasta. M.in. Tytusa Wilskiego, Jerzego Beera, Mirosława Dereckiego, Kazimierza Grześkowiaka, Jana Kamińskiego, Piotra Suchory czy Jana Welika oraz Włodzimierza Wiszniewskiego. Itd. Itd. Wzruszały.Nie zabrakło anegdot. Również występu Czartowców z krwi i kości na scenie, że wspomnę Jacka Abramowicza, jak zwykle przy fortepianie oraz Teresę Gajkoś i Zosię Wronko. Wszak to gwiazdy Kabaretu Czart! Słowo mówione przeplatało słowo muzyczne.Sam autor leksykonu też miał swoje przysłowiowe pięć minut, by przedstawić złote lata działalności lubelskich kabaretów (lata 70. I 80. ub. wieku) . Padło wiele nazwisk, które dla nas uosabiają dowcip i optymizm najwyższej miary. Wiarę w lepsze życie.Przypomnę – ostatnia premiera Czarta miała miejsce w styczniu 1998 r. Wielu kabareciarzy jest już za kulisami życia. Kilka dni temu jednak hymn Czarta (słowa – Władysław Ćwik, muzyka – Jacek Abramowicz) wybrzmiał na scenie . Zapamiętałam :„Więc, gdy dowiecie się, że znowu gramy,
Do Czarta idźcie wraz!”.
Chciałoby się , ale póki co, gorąco polecam lekturę książki Stanisława Jana Dąbrowskiego!
Grażyna Hryniewska
PS. Na przyszłość, apeluję do osób, które na spotkania do Domu Kultury LSM ochoczo przychodzą (łagodnie rzecz nazywając – spontanicznie), inaczej mówiąc – nie bardzo wiedzą na co idą, by uważniej czytały plakaty. Z szacunku dla organizatorów i… dla własnego wizerunku!