Wyżły poszły w … Wyżły poszły w …

Nie pomyślałam, że zwykły, niedzielny wypad do Nałęczowa może zaowocować wydarzeniem, jakie zawsze sprawiało mi ogromną radość. O tym jednak za chwilę. Zaczęło sie tradycyjnie. Po wyśmienitej, małe czarnej w ulubionej Różanej, spacerze parkiem  (był krótki bo powypadkowe kolano uniemożliwiało dłuższy dystans) dosłownie weszłam na imprezę myśliwsko-łowiecką. 

 Na przyparkowej łące zwróciły moją uwagę ławki wypełnione kuracjuszami, jakieś stoiska w tle, mikrofony. Ucho przyciągnęła muzyka relaksacyjna, A, że zbliżała się 13-ta, usłyszałam komunikat zapowiadający nie tylko okazję obejrzenia z bliska 20 Wyżłów wielostronnych  z czterech krajów – Czech, Litwy, Polski oraz Ukrainy najwyżej ocenionych w trakcie pracy z myśliwymi  na polach i w pobliżu wody, ale także wystawy unikatowych  eksponatów myśliwskich oraz  degustacji dziczyzny. Ponoć i grochówki. Widzów przybywało . Trudno było i mnie nie ulec tylu pokusom jednocześnie! Nie odmówiłam sobie przyjemności rozmowy z organizatorami tej pierwszej międzynarodowej imprezy oceny pracy wyżłów wielostronnych w  Nałęczowie – Mirosławem Guściorą oraz Tomaszem Marcinkowskim. Pogratulowałam pomysłu . Zaraz potem Krzysztof Oleszczuk zaprezentował mi zgromadzone przez Lubelski Związek Łowiecki unikatowe eksponaty…

W międzyczasie, pojawiła sie dziczyzna. Smakoszy nie brakowało. Uczta była wyśmienita!!!

A że wyżły poszły w teren, na pola i nad wody, zobaczyłam je dopiero na koniec imprezy. Były i sokoły.  

Nie zabrakło gości specjalnych, Ogarów Polskich z Poniatowskiego Dworu..Atmosferę podgrzewali trębacze myśliwscy.

Niedziela w Nałęczowie dała dużo radosci!