Moja przygoda z „Kaliną” Moja przygoda z „Kaliną”

Ta przygoda z „Kaliną” zaczęła się już na pierwszych moich zakupach w azjatyckiej części Rosji, Jekatierynburgu (dawny Swierdłowsk) , 35 km od grzbietu Uralu, kiedy w pobliskim supermarkecie postanowiłam kupić krem do rąk. Nie zabierałam przecież kosmetyków z Polski, w końcu miałam tutaj spędzić 2 lata…

ółki wzięłam krem odżywczy z serii Aksamitne dłonie firmy Kalina. Dużego wyboru nie było, w końcu supermarket należący do sieci podobnych sobie dysponował podstawowym zaopatrzeniem. Ledwo wyszłam z zakupów odkręciłam tubkę i posmarowałam ręce kremem. Zachwycił mnie zapach i jakość preparatu. Potem tubkę zabrał mi mąż i od tej chwili jest to jego ulubiony krem do rąk.

Zaraz potem postanowiłam odwiedzić sklep firmowy „Kaliny” na Komsomolskiej 80 . Tym razem wyszłam z niego z całą siatką zakupów. Co ważne – nabytych w całkiem przystępnej cenie. Od tego momentu ten sklep stał się moją ulubioną drogerią. Systematycznie testowałam coś nowego.. A to pomadkę ochronną, a to – odżywkę do włosów, szampon, inny krem do rąk.

Kiedy wpadłam na chwilę do Polski opowiadałam znajomym o swoich kosmetycznych odkryciach . Lecąc do Polski po raz drugi miałam już w walizce kilkanaście tubek i butelek kosmetyków „Kaliny”. Uszczęśliwiałam nimi znajomych. Tak, jak ja zachwycali się nutą zapachową preparatów, ich konsystencją , właściwościami pielęgnacyjnymi – jakością.

Kiedy na stałe wróciłam do Polski, zdecydowałam się je sprowadzać w celach zarobkowych. Od tej pory jestem ich jedynym dystrybutorem w Polsce. W sumie czterech serii. Są dostępne w sklepie internetowym www.kalinapolska.pl.

Gdy zaistniała gazeta internetowa www.koloryzycia.com to miejsce uznałam za idealne do opowiedzenia o moim odkryciu. Kosmetykach, które dowodzą, że nie tylko to, co drogie jest najlepsze. W końcu nie wszystkich stać na preparaty z najwyższej półki.